Kolejka do Odawary a tam już stopem do Moto Hakone nad jeziorem Ashi.
Zostajemy podwiezieni pod samo "noclegowisko". Cały bałagan jaki wprowadziło w nasze humory i samopoczucie Tokyo odlatuje wraz z kolejnym strumieniem cuchnącej, wulkanicznej wody w hotelowej laźni. Brzydko pachnie to bardzo delikatne stwierdzenie :-). Rozluźnia nas to jednak na tyle, ze po 2 dniach spędzonych w stolicy odzyskujemy na nowo chęć do podróżowania i uśmiech na twarzach.
Rankiem z nadzieją spoglądamy w niebo i.....prawie nic. Fudżi tylko kawałek z siebie odkrywa spoza deszczowych chmur. Z tego co wiemy pogoda w najbliższych dniach sie nie zmieni, więc postanawiamy nie czekać.
Cały dzień zajmuje nam autostop do Kyoto. Co prawda czekał ktoś na nas w Hiroshimie, ale nie było szansy dojazdu na miejsce przed północą.
Po dzisiejszym dniu nasze wyobrażenie o autostopie ulega zmianie. To nie tylko podwóz, to też obiad, napoje, telefony, internet, wymiana wizytówek no i opowieści o Polsce i Japonii. Po kilku godzinach jazdy rozstanie to nie zwykłe " dziękuję", ale zdjęcia, wymiana adresów, prezenty no i świadomość zdobycia dobrych znajomych.
Oj, uczymy sie, uczymy.....