na początek trochę muzyki :-)

czas leciał.....tylko samolot nie chciał :-)

"Jak ciepłym budyniem w twarz"-tak ktoś kiedys określił powiew powietrza na płycie lotniska w Bangkoku-miałam to szczęście :-) tego doświadczyć

pływający targ-super

Most i domki na rzece Kwai

miasto tajemnicy i pola do wyobraźni

małpie miasto-tu ludzie to tylko dodatek

hm...myszy...sklep spozywczy to dla nich park rozrywki

baśniowa kraina...górskich plemion, herbaty, zieleni i rajskich ptaków

podziwiając "trumny" ze skały i płynąc wewnątrz góry bambusową tratwą...ah

czyste ubrania i ciepła woda pod prysznicem-raj na ziemi :-)

włóczęga do drogi na Umphang

spływ rzeką--wodospady Thee Lor Sue--przeprawa na słonich przez dżunglę

z północy na południe

raj? nie-dotknięte przez tsunami miejsce, które do dziś nie uporało się z problemem

piękna tego miejsca nawet tragedia nie przesłoni

tylko sie spakować :-)

powrót do raju

ostatni dzień na wyspie

obowiązkowa wizyta w szpitalu...i maści, leki, rajstopy uciskowe-ah...do dziś się z tego leczę :-)

hm...i znowu to samo? :-) ehe

niby w domu...a jednak nie-klucze zostały w Tajlandii :-) THE END