Ostatnim, nocnym busem dojechaliśmy do hotelu. Na zwiedzanie Zurichu było trochę za późno, za ciemno i za męcząco. Dlatego położyliśmy się spać z zamiarem porannego przejścia dystansu dzielącego hotel z dworcem kolejowym. Tak też zrobiliśmy. Po około godzinie marszu stwierdziliśmy, że w ten sposób spóźnimy się na samolot, kupilismy bilety na tramwaj i przewracając nerwowo nogami wypatrywaliśmy ostatniego przystanku.
Kilka minut marszu w zurichskich podziemiach i juz bardziej spokojni jechaliśmy pociągiem w stronę lotniska. Przejazd trwał około 25 minut.
Stojąc w ogromnej kolejce do ck-in dowiedzieliśmy się, że mamy bardzo mało czasu do odlotu. Jak to? została nam cała godzina. Rozwiązanie zagadki nastapiło prawie od razu. Jeden korytarz, drugi, kolejne schody w dół i w górę, coraz szybsze tempo, znowu strzałka w dół i oczekiwanie na...pociąg. Przedostanie się z hali głównej odlotów do hali międzykontynentalnej zajęło około 30 minut.
Siedzieliśmy w samolocie-przed nami długi lot nad ognistą ziemią.