Rozstajemy sie z mieszkaniem Eleny, wrzucajac klucze na balkon jej kolezanki. Jedyny pociag jakim mozemy pojechac dojezdza tylko 80 km za Irkutsk, wiec dalsza droge musimy pokonac autostopem.
Zeby sie dostac do drogi prowadzacej do Sludianki odbywamy dlugi spacer wzdluz torow kolejowych.
Mamy szczescie...zamykaja sie rogatki-jest okazja do rozmowy z kierowcami. Podchodzimy kolejno do stojacych tirow-nic. Kilka sekund pozniej zatrzymuje sie kierowca luksusowej marszrutki i pyta gdzie nas zawiesc. Nawet na niego nie machalismy :-)
-Sludianka? wsiadajcie
Upewniamy sie tylko czy na pewno nie wezmie za to pieniedzy i jedziemy. Chwile pozniej okazuje sie, ze jedzie nie tylko do Sludianki ale do Ulan Ude-czyli dokladnie tam gdzie my. Tym sposobem bez zatrzymywania stopa przejezdzamy jednym samochodem okolo 450km.
O 23:00 docieramy na miejsce. Nasz juz nowy znajomy podwozi nas na sama ulice Gagarina 16, gdzie ma sie ponoc znajdowac Dom Polski " Nadzieja", w ktorym nocleg kosztuje 1 USD jesli zostawi sie polska ksiazke.
Dzielnica (niedaleko dworca kolejowego) nieciekawa....uzbieralo sie jyuz kilkanascie pijanych osob.
Szybko odnajdujemy dom, ale z samym mieszkaniem mamy problem. Ciekawostka w tutejszych blokach sa zamkniete drzwi od klatki schodowej i brak domofonow. Czyli chcac dostac sie do srodka trzeba krzyczec i miec nadzieje, ze osoba ktora sie odwiedza nas uslyszy.
na parterze pali sie swiatlo. Mimo poznej godziny postanawiamy zapukac do okna. Pojawia sie strasza pani, ktora widzac turystow z plecakami macha reka i chwile pozniej drzwi do klatki zostaja otwarte. Bylismy przekonani, ze dobrze trafilismy, ale okazalo sie ze tego dnia to nie pierwsi przybysze z Polski pukajacy do tego samego okna.
Nazsego gospodarza nie bylo w domu. Juz mielismy rozkladac karimaty na klatce schodowej kiedy w drzwiach stanelo 7 Polakow nocujacych w " Nadzieji".
Tego jeszcze nie bylo, a mianowicie doswiadczylismy gosciny u ludzi, ktorzy sami byli gosmi. Prosciej....przewaletowalismy :-) dzieki Wam za to kochani :-)
Myslelismy, ze "Nadzieja" bedzie miala forme Guest House, na miejscy okazalo sie, ze to zwykle mieszkanie udostepniane turystom ( kuchnia, lazienka i mijece do spania na podlodze) za 50 rubli od osoby.
Noc krotka byla. O 7:30 pobudka, tak zeby zdazyc przed wlascicielem. Chwile pozniej okazalo sie, ze stare przyslowie " kto rano wstaje..." w naszym przypadku sie sprawdzilo. Niedaleko "nadzieji" staly autokary jadace do Ulan Bator. Cena, jako nam zaproponowali to 800 rubli od osoby. Nie ma mowy :-)
Poszlismy dalej szukac najwiekszej glowy Lenina na swiecie. Hm...nie zrobila na nas takiego wrazenia, jakiego sie spodziewalismy, wiec postanowilismy dalej szukac srodka transportu. Dworzec autobusowy byl na tyle oddalony od miejca w ktorym bylismy, ze moglismy nie zdazyc na jedyny poranny autokar do UB.
Wrocilismy do autokarow stojacych blisko "Nadzieji" i zaczelismy wypraszac podwiezienie chocby za miasto ( a tam juz stopowanie pojdzie latwiej).
Zlitowali sie nad nami i zabrali do samej Kiachty czyli 226 km -do granicy z Mongolia.
Po drodze zwiedzilismy jeszcze Iwolginsk, ktory jest glownym osrodkiem buddyzmu w Rosji. Hm...dostalismy jeszcze butelke wody na droge :-)
W Kiachcie nasza wygodna podroz sie zakonczyla, a zaczal czas poszuliwania samochodu na granicy. Przejscia granicznego nie mozna pokonac pieszo, trzeba byc pasazerem jakiegos srodka transportu typu autobus, pociag, samochod.
Przed rogatkami, brama graniczna istne szalenstwo...stoja sami przemytnicy, ktorzy za przewiezienie tylka na druga strone zadaja oplaty 300 rubli od osoby.
Spedzamy tu okolo 1h obserwujac miedzy innymi jak nad nami przelatuje wielki wojskowy smiglowiec z wycelowana w nas bronia. Czujemy sie jak na filmie...
Lituje sie nad nami Mongolka i zabiera nas za 100 rubli/osoba. Naszymi plecakami przykrywa towary schowane w bagazniku miedzy innymi wypchana papierosami opone itd.
Traktuje nas jak sztuke, na ktora mozna wziac jeszcze wiecej papierosow i alkoholu.
Zaciskamy zeby przy rosyjskiej bramce. Troche nas przytrzymuja proszac o registracje.
Dajemy potwierdzenie 5 noclegow i bilety z K.Transs.
Przechodzimy :-), pieczatki z wyjazdu z Rosji blyszcza w naszych paszportach.
Po Mongolskiej stronie to juz czysta przyjemnosc. Celnik wita nas slowami " welcome in Mongolia" . Jeszcze tylko chwila, ostatnia brama sie otwiera i........
Dzien Dobry Mongolio !!!!!!!!!!!!!! Huraaaaaaaa
*****************rosyjskie migawki*******************
- z Polski do Ikutska pokonuje sie 7 stref czasowych
- hit muzyczn6y w radio i na ustach mlodych ludzi " Bialej Erozy"
- ceny wyzsze od warszawskich ( poza przetworami rybnymi, grzybami i warzywami)
- stopowanie-super. sredni czas oczekiwania 5 minut
- Buriaci najczesciej pomagaja za pieniadza
- Rosjanie jako pracownicy nie do wytrzymania, te same osoby po pracy sa zyczliwe i pomocne
- kawiarenki internetowe najtansze na poczcie-ale i tak drozsze niz w Polsce
- piwo ogolnodostepne i wszedzie pite-plastikowe 5-litrowe butelki
- uwaga na czas i numer peronu podawany na tablicach odjazdow pociagow i autobusow
- o to samo najlepiej spytac kilka osob
- platne kontakty elektryczne na dworcach
- super pomocna milicja-trzeba ich tylko traktowac jak ludzi
- na znajomosc angielskiego nie ma co liczyc -nawet w miejscach turystycznych w Moskwie
- biwakowanie i palenie ognisk wszedzie dozwolone
- czesci rowerowe mozna sprzedac 2 razy drozej niz w Polsce
- na ulicach zasada " kto pierwszy ten lepszy" dotyczy to rowniez samochodow i pieszych na pasach
- cena za bilet tramwajowy ( Irkutsk) 6 rubli, a kara za jego brak 25 rubli :-)
- brak kanalizacji-latryny
- super rozwinieta siec telefoniczna MTC
- zeby kupic telefon potrzebny jest paszport a zwykla karte z impulsami trzeba potwierdzac podpisem
- pokoje z lazienkami-tylko w niewielu hotelach
powodzenia :-)