Myslelismy, ze w miejskim autobusie bedzie o niebo lepiej, ale bylo tylko wiecej ludzi do wymiotowania.
Wrocilismy do tego samego Guest House tzn. Gobi. Na dzien dobry czekalismy przed drzwiami 1 godzine, az wlascicielka zechce wrocic z zakupow, chwile pozniej uslyszelismy 2-krotnie pytanie "czy ostatnim razem nie wzielismy przypadkiem klucza do jej domu :-), a w nocy ta sama kobieta poprosila jednego z gosci zeby umyl zeby bo brzydko pachnie :-)
Hm....brak slow. Sam guest house bardzo ladny, ale wlascicielka, ktora jest tam 24h/doba skutecznie odstrasza gosci. Byla nas 9 i wszyscy mieli jej serdecznie dosc.
Mamy wizy do Chin...co prawda 1-krotnego wjazdu ale sa :-)