Wczesnie rano wstajemy na autobus. Pani w okienku pyta czy chcemy bilet na 7:40,
-tak-odpowiadamy
Pani na to, ze nie ma juz wolnych miejsc,
-ale jak to przeciez przed chwila proponowala nam bilety....i dowiadujemy sie, ze autobus dzisiaj nie pojedzie. Zrozumiec drugiego czlowieka..... :-)
Kolejny autobus dopiero za kilka godzin wiec idziemy na stopa. Co prawda musimy za niego zaplacic, ale jestesmy w Jiuzhaigou o wiele szybciej.
Na miejscu wszystko kilka razy drozsze i nastawione wylacznie na turystyke. Poza nami spotykamy w ciagu 4 dni jeszcze tylko kilkoro bialych turystow, reszta z kilku tysiecy dziennie odwiedzajacych rezerwat to Chinczycy i Japonczycy.
Park jest ogromny. Na jego podstawowe zwiedzenie trzeba przeznaczyc minimum 2 dni.
Spacerujac kolorowymi alejkami, pomiedzy wodospadami popieramy Chinczykow w ich stwierdzeniu, ze to najpiekniejsze miejsce w Chinach. Skarby tutejszego krajobrazu, turkusowych jeziorek, czystych rzek i mnostwa malych zyjatek skrywane sa pomiedzy gorami o wysokosciach do 4700m n.p.m. Calosc tak zagospodarowana, ze mimo tysiecy turystow mozna tu znalezc ustronne miejsce-jesli obecnosc wiewiorek i suslow nie przeszkadza... :-)
Warto zate pokonac trudy dlugiej podrozy i dotrzec do tego miejsca.
Dla tych, ktorzy maja troche czasu, ale nie posiadaja wypchanych portfeli mamy kilka tajemnych informacji :-) :
-bilet wstepu dla 1 osoby to 220 Y. Mozna na niego wejsc drugiego dnia ale pod warunkiem, ze zrobi sie na bramce zdjecie ( dodatkowa oplata 20Y). Drugiego dnia sprawdzaja numer biletu z fotka, wiec tu sie nie da nikogo oszukac :-(
-po parku kursuja autobusy ( 90Y za jeden dzien)-bilety sa sprawdzane tylko przy bramie glownej. Jak sie nie ma biletu na autobus zostaje sie skierowanym na osobna sciezke, a ta z droga laczy sie dopiero po kilku godzinach marszu.
-oficjalnie w parku nie mozna przebywac po jego zamknieciu, tzn. miedzy 18:00 a 7:00.
W tych wszystkich punktach jest jakies ale i to na korzysc turysty :-)
Park ma ksztalt litery "Y". Pierwszego dnia trzeba zabrac najporzebniejsze rzeczy ( tak, zeby nie budzic podejrzen), kupic bilet ( ale bez tego na autobus) i spacerowac podstawa Y jakies 3 godziny. Dochodzi sie do wioski zamieszkalej przez mniejszasc tybetanska. Tam trzeba jedna z "kolorowych" pan, po cichu spytac o nocleg. Cena to od 20 do 40 Y za lozko-raczej nie bedzie z tym problemow.
W parku sa trzy wioski, 2 u podstawy Y i jedna w samym jej centrum. Mozna tu zostac nawet tydzien, trzeba tylko unikac straznikow. Poza tym w tym miejscu pracownicy autobusow przestaja sprawdzac bilety. Zatem mozna wiadac i wysiadac gdzie sie chce, jezdzic codziennie i smiac sie z tych, ktorzy za ta przyjemnosc placa 90Y dziennie.
Podstawa Y ma 14 km dlugosci, a jego boki po okolo 17 km.
Warto to wszystko przejsc, chociaz czasami widokow z autobusu nie da sie niczym zastapic ( w wyzej polozonych partiach).
Na miejscu nie ma problemu z zakupem podstawowej zywnosci ( drozej), wiec nie warto robic sporych zapasow.
2 oficjalne dni w parku kosztuja 400Y. Jesli ktos ma ochote sie pobawic moze w tym rezerwacie spedzic nawet rok i to za jedyne 220Y ;-) wiec powodzenia.
Dla osob, ktore tak jak my zapomna o czasie i zostana w parku po jego zamknieciu ( bez noclegu) mamy dobra wiadomosc. Nam jeden z wodospadow spodobal sie tak bardzo ( srodek prawego boku), ze nawet nie wiedzielismy, kiedy zrobilo sie ciemno ( a tu wilki, pandy, pantery sniezne nie tak daleko). Do bramy mielismy jakies 18 km, wiec szansa na to, zeby cos nas przestraszylo byla ogromna. Tyle, ze codziennie takich niesfornych turystow jak my jest wiecej i na to park jest odpowiednio przygotowany. Straznicy rezerwatu jezdza swoimi dzipami, ze spora iloscia miejsc na pace i zbieraja z drogi spoznialskich. Za dowoz do bramy nie placi sie dodatkowo, wiec nie warto sie spieszyc jesli cos sie spodoba :-)
Po ponad tygodniu spedzonym na polnocy z wielkim zalem wracamy do Chengdu, z kazdym kilometrem blekit nieba zastepuje coraz wiecej spalin i smogu :-(