Geoblog.pl    korneliach    Podróże    Dookoła świata-spełniać marzenia 2007    Paryz Azji
Zwiń mapę
2007
04
lis

Paryz Azji

 
Chiny
Chiny, Shanghai
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14133 km
 
Dworzec Poludniowy Shanghai-szok na dzien dobry.Ponownie zostajemy przeniesieni w czasie....tylko tym razem daleko do przodu. Oczywiscie gubimy sie juz na samym poczatku. Myslimy, ze jestesmy na dworcu glownym i w tamtej czesci szukamy metra na mapie :-)
Dzwonimy do Fogg z HC i z pomoca wielu osob trafiamy wkoncu do jej mieszkania.
Tego sie nie spodziewalismy, caly 2-poziomowy apartament i tylko dla nas :-). Do metra blisko i wszystko na wyciagniecie reki-to jest zycie.
Nasz host od razu zabiera sie do udzielania pomocy i jedna z pierwszych informacji jaka zdobywa powala nas na kolana. Zeby dostac sie do Japonii statkiem transportowym beda nam potrzebne liczne certyfikaty i zaswiadczenia...i to wydane nie przez byle kogo. No coz...po takim wstepie idziemy na wieczorny spacer a sprawe certyfikatow rozwiazemy jutro...w konsulacie.
Shanghai noca ( i nie tylko) niczym nie przypomina Chin. Dlugo szukamy wspolnych cech z innymi miastami, ale poza jezykiem i samymi chinczykami nic nam nie przychodzi do glowy. To troche jak Paryz ( z budynkami), jak Las Vegas ( ze swiatlami), jak Tokyo ( z nowoczesnoscia). Juz widze miny wszystkich tych, ktorzy swoje utesknione wakacje po Chinach rozpoczynaja z tego miejsca :-)

05.11.2007
Wczesnym rankiem pedzimy prosto do naszego konsulatu. Przed budynkiem informacje o wyborach....bleee, ale mozliwosc przeczytania czegokolwiek w ojczystym jezyku bardzo przyjemna.
Zacieramy rece i do wejscia...a tu bach-ochroniarz reka pokazuje, ze wstep wzbroniony. Dzwonimy domofonem, tlumaczymy o co nam chodzi i co slyszymy...in english please!!!Jak to? w Polskim Konsulacie?
No dobrze, zalatwiamy sobie "wejsciowke", przechodzimy przez ogrod i trafiamy do pieknego dworku. Chinska pracownica prowadzi nas do salonu i prosi o chwile cierpliwosci. Rozgladamy sie dookola ze lzami w oczach: drewniany stol z haftowanym obrusem, dywan na podlodze ( a nie na scianie), salon jak u Mickiewicza ( ale tu doknac mozna).
Po chwili przychodzi konsul, oznajmia, ze jest tu od niedawna, opowiada o wyborach i pyta o nasza podroz. Kogos tak sympatycznego sie niew spodziewalismy. Zostajemy poczestowani napojami i w spokoju czekamy az pracownicy skoncza swoja "rzecz swieta" czyli lunch.
Po godzinie strasznie oficjalna sekretarka swoim "chinglish'em" oznajmia, ze certyfikatu nie dostaniemy. prosimy ztem o zaswiadczenie, ze jako obywatele Polski nie potrzebujemy wizy na wjazd do Japonii. Wszystko da sie zalatwic, ale drogo nas to bedzie kosztowalo. Pani ( chyba zastepca konsula) z usmiechem na ustach mowi, ze bedzie to kwota prawei 400Y !!! ( czyli okolo 150zl) za dwa zdania i pieczatke.
Otwieramy szeroko oczy i zszokowani wychodzimy, zapominajac o konsulu, ktory wyszykiwal nam jakies japonsko-polskie umowy. Uciekamy z tego miejsca-szkoda, ze konsulat nasz to czysty biznes i nic wiecej ( pomijamy tu konsula, ktory z otwartymi ramionami nas do siebie przyjal, ale widocznie nawet jako konsul nic nie moze w swiecie chinskich sekretarek).
No nic, dochodzimy do siebie w studenckiej stolowce z zimnym obiadem i "biegamy" po internecie w poszukiwaniu innych rozwiazan.
Wieczorny spacer wzdluz rzeki i widok na oswietlony Pudong lagodzi wszystko.

06.11.2007
Zalatwiamy szczepienia, tzn kilka godzin zajmuje nam dotarczie do odpowiedniego szpitala, ale jedyne co udaje nam sie uslyszec to " juz zamkniete".
Jutro dzien rozpoczniemy tak samo :-(

Wieczorem spotykamy sie z Fogg i jej 10-letnim synem, ktorzy zabieraja nas do salonu gier i zabaw. Oj kto by pomyslal, ze moze nam to sprawic taka frajde :-)
Zapominamy o wieku i przenosimy sie do czasow dziecinstwa stukajac paleczkami w zabawkowa perkusje.
Obiad jemy u Fogg i tam tez wracamy sercem i myslami do Polski, przegladajac album ze zdjeciami z naszego kraju. Odnajdujemy nawet Lopuszne :-)

07.11.2007
Ze wzgledu na odleglosc do rzeki i tym samym potencjalnych przewoznikow przenosimy sie do guest house. Lecimy ponownie do szpitala i szczepimy sie na WZW AiB i Japonskie Zapalenie Opon Mozgowych. Ani nie byloby latwo, ani tak tanio, gdyby nie " Chinko-Amerykanka" tlumaczac dla nas cala rozmowe i proszaca o ceny szczepionek jak dla Chinczykow.
Mlodziutka p.doktor zgadza sie i w ukryciu podaje nam zastrzyki.

08.11.2007
Jedziemy do portu. Oczywiscie do miedzynarodowej firmy kontenerowej nawet nas nie wpuszczaja. Odnajdujemy zatem firmy promowe i po dlugich opowiesciach o podrozy dookola swiata dostajemy znizke 20%. Nie bardzo nas to zadowala, wiec piszemy e-maila do siedziby glownej mieszczacej sie w Japonii o jakies rozsadniejsze ceny. Jesli sie nie zgodza przeplyniecie do Osake bedzie nas kosztowalo 2000Y ( za 2 osoby w pokojach po 34 osoby, osobne dla pan i dla panow, bez lozek, z materacami na podlodze).
W sobote rozpoczynamy nasz 44-godzinny rejs po Pacyfiku!!!! Waaaaaaaaaa


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
korneliach

Kuba, Kornelia i Antoś
zwiedzili 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 102 wpisy102 8 komentarzy8 559 zdjęć559 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej