Geoblog.pl    korneliach    Podróże    Dookoła świata-spełniać marzenia 2007    tosmy dobili do Japonskiego brzegu :-)
Zwiń mapę
2007
12
lis

tosmy dobili do Japonskiego brzegu :-)

 
Japonia
Japonia, Osaka
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15498 km
 
Zegnamy sie z Chinami wplywajac ponownie do Jangcy a pozniej juz do Morza Chinskiego. Przed nami Japonia.
Statek jest ogromny. O dziwo dostajemy dormitorium z lozkami, calkiem fajnie wyposazone i jest nas tylko szescioro. Mocno buja-Kuba walczy z choroba morska. Zreszta po zuzytych torebkach plastikowych i minach innych pasazerow widac, ze nie jest jedyny.
Na statku spotykamy -hm ciekawa-osobe, Amerykanina. Jego znajomosc dziwacznych jezykow ( np chinskiego, japonskiego itd) pomaga nam wypelnic deklaracje i karty wjazdowe na teren Japonii.
Z nowym znajomym spedzamy tez czas w barze karaoke wyspiewujac francuskie piosenki i przysluchujac sie japonskich talentom.

Po 2 dniach z wielkim zalem dobijamy do brzegu. Zaraz po podprowadzeniu schodkow na poklad wbiega ekipa mundurowych w maskach na twarzach ( jeszcze tylko bron i my dostajemy ataku serca) i celuje w nas laserowym termometrem. Zostaje nam zmierzona temperatura.
W porcie podobne procedury graniczne. W kontroli bagazowej musimy wyciagac wszystko co mamy i kolejno pokazywac zawartosc reklamowek. Chwile pozniej podbiegaja straznicy z psami i sprawdzaja nas na zawartosc narkotykow. Kosmos :-)

Jestesmy w Osace. Pierwsza mysl....gdzie sa ludzie?, na ulicach jest pusto. Z informacji jakie uzyskujemy wynika, ze do poznych godzin wieczornych wszyscy sie ucza i pracuja. Przezywamy may szok po Chinach, w ktorych znalezienie wolnego miejsca na chodniku graniczylo z cudem.
Jest czysto, prawie wszyscy mowia po angielsku i sa niezwykle kulturalni ( i nie pluja, nie dlubia w nosie itd). Rozsmiesza nas jedna rzecz-klanianie sie. Napotykamy po drodze staruszkow kiwajacych sie ku sobie kilkakrotnie i bardzo nisko. Wiemy, ze oznacza to szacunek dla drugiej osoby, ale mimo wszystko wyglada to komicznie.
Ceny sa okropnie wysokie. Do najdrozszych naleza noclegi i transport ( np za szybka kolej z Kyoto do Tokyo trzeba zaplacic ok 250 USD za 2 osoby-500km).
Noclegi w dormach ( tych najbardziej norowatych) rozpoczynaja sie od 2000Y od osoby ( czyli jakies 20USD).
Jedyne co odnajdujemy i akceptujemy to ceny zywnosci w sklepach typu: shop99, seven eleven, family mart itd. Dzieki nim kilka godzin po doplynieciu do Osaki opychamy sie naszym pierwszym suszi.
Znajdujemy-powiedzmy-miejsce na nocleg i ruszamy na zwiedzanie. Kolejny szok-bezdomni. Maja rozstawione namioty w kazdym parku ( wyglada to jak wielkie pole biwakowe) a ci dla ktorych nie starczylo miejsca na zielonej trawce rozstawiaja sie na ulicach i pod mostami.
Jednym nasi bezdomni od tutejszych sie roznia-pracuja. Stoja na ulicach, rozdaja ulotki, sprzataja i utrzymuja swoje posiadlosci w idealnym porzadku. Sami tez malo przypominaja bedzomnych-czesto wygladaja lepiej niz my :-)
Tego po tym idealnym kraju sie nie spodziewalismy.
Idealny bo....:
wode mozna pic nieprzegotowana, bezposrednio z kranu-przynajmniej na tym mozemy zaoszczedzic. Tu nawet krowy maja dobrze. Od rdzennego japonczyka dowiadujemy sie, ze najlepszy kawalek wolowiny kosztuje 10tys USD za kg ( to nie pomylka). Tyle, ze krowy od ktorych to mieso pochodzi jedza specjalnie dla nich sadzaona, zdrowa trawke i sluchaja muzyki.
Takim to dobrze.....do czasu.
Ten idealizm ma tez swoje wady: w Japonii nie potrzebuja juz wiecej robotow bo sami sa jak roboty. Pracuja, ucza sie i znowu pracuja. Nawet w nocy szkoda im czasu na odpoczynek. O 12:00 mozna spotkac w parkach setki biegajacych i cwiczacych osob. czas na sen maja w metrze, pomiedzy jednym przystankiem a drugim.

13.11.2007
Ruszamy postopowac...kierunek-Kyoto, ponoc najpiekniejsze miasto w Japonii.
Stoimy na wjezdzie na autostrade i uciekamy od pogardliwych spojrzen w naszym kierunku. Zamiast zainteresowania ze strony kierowcow pojawilo sie zainteresowanie mlodej pani fotograf, ktora cuduje ze swoim sprzetem i ptsryka nam autostopowe fotki.
Po kilku godzinach decydujemy sie zawrocic, tyle, ze w tej samej chwili zatrzymuje sie dziadzio i kiwa, zebysmy szybko wskakiwali. Tradycji stalo sie zadosc-stopem pojechalismy. Co prawda tylko 60 km ale zawsze to cos :-)



 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
korneliach

Kuba, Kornelia i Antoś
zwiedzili 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 102 wpisy102 8 komentarzy8 559 zdjęć559 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej