Z przystani prosto na dworzec autobusowy. W związku ze stanem nóg i ogólnym zmęczeniem zdecydowaliśmy zaszaleć i do Bangkoku pojechać autobusem klasy VIP. Widzieliśmy je już wcześniej: sporo miejsca na nogi, barek, wygodne fotele (prawie kanapy).
Na dworcu krótka informaca-brak miejsc. Najbliższy transport to zwykły autokar ale jeszcze się załapiemy jeśli się pospieszymy. Lepsze to niż nic i tak oto ostatnią, kilkunasto-godzinną podróż na ziemiach Tajlandii odbyliśmy przeludnionym, przestarzałym i ciasnym pojazdem-z karaluchem oczywiście.