Jestesmy w Chinach :-)
W ciagu jednej chwili szara Mongolia zmienia sie w kolorowe Chiny. Kwiaty, drzewa ( tych juz dawno nie widzielismy), riksze, rowery, szeroki usmiech na twarzach ludzi, chec niesienia pomocy-i to za darmo!!!!!, miasta itd.
Jest tylko male ale....napisy! To znaczki nie literki, a przed nami 3 miesiace prob ich rozczytania.
Znajdujemy hotel, placimy 30 zl za 2 osoby ( lazienka, telewizor, kosmetyki-jaka odmiana). Juz po 5 minutach kochamy ten kraj :-)
No tak...okazuje sie ze w naszej miejscowosci nie ma bankomatow akceptujacych karte Visa. Gdyby nie zapas USD....byoby krucho ( znowu lawka na dworcu itd).
Zycie rozpoczyna sie po zmrok: rozkladaja sie bazary, otwieraja uliczne knajpki, na ulicach odbywaja sie nauki tanca a karuzele, strzelnice ( te z nagrodami) wypelniaja sie ludzmi.
Rano stajemy na stopa-pierwszy od czasow Rosji. I nie czekamy dlugo!!! :-)
Zatrzymuje sie Chinczyk, swoim samochodem, ktorego wnetrze przypomina statek kosmiczny i informuje nas, ze jedzie do samego Pekinu. 800km-dzieki Ci kochany kierowco. Nie dosc, ze czujemy sie jak w lux-limuzynie to jeszcze wyslychujemy najlepszych kawalkow muzyki klasyczne....tak to mozna pozdrozowac :-)
Przed pekinem same wypadki. Omijamy wioskami jeden i trafiamy na kolejny...i tak kilka razy. W ten sposob do pekinu docieramy o 1 w nocy a nie o 22:00 jak zamierzalismy. Nasz kierowca zabiera nas na nocny obiad - nie pozwala za niego zaplacic i dowozi nas do wskazanego przez nas guest house.
Pekin....hmm...opis miasta pozostawiamy turystom ktorym sie to miejsce podoba. My jestesmy mocno rozczarowani. Rusztowania ( wszystko przygotowywane do przyszlorocznej olimpiady), korki samochodowe, nowoczesne wiezowce, osobne ceny dla turystow i Chinczykow, miliony ludzi na ulicach :-( ...a w Mongolii bylo tak spokojnie.
No ale gdyby w kazdym kraju bylo tak samo to po co podrozowac?
Jutro tzn. 20.09.2007 opuszczamy Pekin w poszukiwaniu prawdziwych Chin.