Stejemy na stopa do Datong. Nawet nie musielismy machac a i tak zatrzymalo sie kilkadziesiat kierowcow, oferujacych taxi. Oczywiscie poza slowem taxi nie znaja zadnego, ktore moglibysmy zrozumiec. Kazdy chce nas zabrac za kosmiczna oplata ( na podanie kwoty zawsze znajda sposob). Probujemy pokazac ze nie mamy pieniedzy i chcemy pojechac za darmo-bez rezultatow. Smieszne...jak juz ktorys zrozumial, ze nie mamy pieniedzy i zrobil glupia do tego mine to zapytal
- to ile macie? :-)
Pewna kobieta, powiedziala ze jak nie mamy pieniedzy to mozemy zaplacic karta kredytowa :-) Za nic nie rozumieli albo nie chcieli zrozumiec idei aytostopu.
Ta sama kobieta po jakims czasie wpadla na genialny pomysl i stwierdzila, ze skoro nie mamy pieniedzy to z Pekinu do Badaling ( okolo 70 km) musielismy przyjsc o wlasnych nogach :-).
Tak nas to rozbawilo, ze postanowilismy nie zaprzeczac. Kobieta spytala ile dni nam to zajelo,
-5-powiedzielismy
Pani byla bardzo zdziwiona...i my tez jak tak mozna Chinczykow w "jajo" robic. Najsmieszniejsze jest to, ze tak ja rozbawilismy ze postanowila nas zawiesc do autostrady, z ktorej latwiej nam bedzie lapac stopa...i to za darmo.
W miedzyczasie spotkalismy tez 2 modych chlopakow znajacych angielski. Poprosilam, zeby mi napisali na kartce " autostop-za darmo", a oni na to:
-jestesmy Koreanczykami, nie znamy chinskiego :-)
Na autostradzie do pomocy przylaczyla sie policja i kasjerzy zbierajacy oplate za przejazd. W sumie po okolo 2 godzinach tlumaczenia ( bez sensu) co to jest autostop stwierdzilismy ze prosciej bedzie wrocic do Pekinu i kupic bilety na pociag.
Na samochod do pekinu dlugo nie czekalismy...i to za darmo ;-)
Po 40 minutach jazdy stanelismy na pekinskiej stacji metra.
Kuba byl u dentysty....i wrocil szczesliwy ;-)
Hm..bylo zabawnie bo specjalnie dla nas sprowadzili anglojezycznego lekarza, ktory nie wiedzial jak sie poruszac w obcym gabinecie. Nic nie mogl znalezc i mial z poczatku problemy z obslugiwaniem maszyny ( a trzeba ja poprostu bylo do prady podlaczyc). W trakcie wiercenia powiedzial " wait a moment" i wrocil po 20 minutach z plomba w reku, twierdzac ze tu jej nie mogl znalezc i musial przyniesc ze swojego szpitala.
Ostatecznie Kuba spedzil na fotelu ponad 2 godziny i wyszedl z bardzo ladnie zrobionym zebem ( lepiej niz w Polsce i o polowe taniej). Nasz mlody doktor nie dosc, ze bardzo sie staral to jeszcze okazal sie byc bardzo sympatycznym czlowiekiem.
A na koniec powiedzial " see you later" :-) ...mamy tylko nadzieje ze gdzies w miescie a nie ponownie w szpitalu.
Dzisja pelnia ksiezyca...Chinczycy swietuja...i my tez.....